Warszawska Opera Kameralna w maju zaproponowała koneserom muzyki Festiwal Moniuszki. To ważniejsze niż tylko oficjalna impreza zgodna z ogłoszeniem przez senat roku 2019 rokiem Moniuszki – to wskrzeszenie niesłusznie zapomnianego Mistrza.
Tym, kim Henryk Sienkiewicz był dla polskiej literatury, Jan Matejko dla narodowego malarstwa, tym Stanisław Moniuszko dla muzyki. Chopin, owszem, klasyk światowej sławy, i choć jego „Etiuda rewolucyjna” podbijała serca upamiętniając Powstanie Listopadowe, to jednak mistrz polskiej opery tworzył dla pokrzepienia serc i podtrzymania kultury na ziemiach polskich. Warszawska Opera Kameralna poszła jednak o wiele dalej niż przypomnienie znanych dzieł Moniuszki, typu „Halka”, „Straszny dwór” czy „Trzech Budrysów”, ale też utwory odkryte niedawno, np. „Szwajcarską chatkę”. Opera oddaje klimat alpejskiej wsi z rozmachem równym Bizetowi, który nie będąc w Hiszpanii stworzył archetypiczną operę „Carmen”. Nasz mistrz także nie znał wówczas Szwajcarii, ale w ariach „Chatki” słychać alpejskich górali i tęsknotę wiejskiej dziewczyny. Jeśli wszystkie instytucje kultury z takim impetem odzyskiwałyby dla polskiego dziedzictwa dzieła sztuki naszych mistrzów, to przyszłe pokolenia będą mogli poznawać narodową spuściznę w większym stopniu niż nasi przodkowie.
Źródło: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/276282.html