Ładowanie Wydarzenia
25
kwiecień
sobota

“Czarodziejski flet”, W. A. Mozart — ODWOŁANY!!!

25 kwietnia 2020 @ 19:00
  • To wydarzenie minęło.

„Czarodziejski flet” wraz z „Weselem Figara”, to arcydzieła W.A. Mozarta, które od zawsze były, są i zapewne przez kolejne dekady będą wizytówką artystów Warszawskiej Opery Kameralnej. W zeszłym sezonie w ramach XXIX Festiwalu Mozartowskiego odbyła się premiera w zupełnie nowej inscenizacji Giovannyego Castellanosa, w scenografii Rafała Olbińskiego, z kostiumami Marcina Łobacza i pod muzycznym kierownictwem Marcina Sompolińskiego. Reakcje krytyków i publiczności potwierdziły, że pomysł na odświeżenie uwielbianej przez melomanów opery Mozarta, to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę.

– Opera „Czarodziejski flet” bywała już poddawana rozmaitym interpretacjom, tutaj zastosowano tradycyjną, zachowawczą i baśniową. Scenografię zgodnie ze swym rozpoznawalnym stylem naiwnego surrealizmu opracował Rafał Olbiński, zaś pełne fantazji, oparte trochę na motywach ze starożytnego Egiptu kostiumy zaproponował Marcin Łobacz. Chór kameralny przygotował Krzysztof Kusiel-Moroz. Honorowy patronat nad premierą objął Ambasador Austrii dr Werner Almhofer. Wiadomo, Austriakom Mozarta nikt nie odbierze – pisała Joanna Tumiłowicz (maestro.net.pl).

Fakt niesztampowej scenografii zauważył redaktor Jacek Marczyński z „Rzeczypospolitej”:

– Świat z plakatów Rafała Olbińskiego efektownie ożył w „Czarodziejskim flecie” w Warszawskiej Operze Kameralnej. Przedstawienie jest wizualnie ładne, atrakcyjne i przyjazne dla widza, a to nieczęsto się przecież zdarza we współczesnym teatrze. Realizatorzy nie starali się odkryć w arcydziele Mozarta ukrytych sensów, choć jest ich tam mnóstwo, co starają się – czasami wręcz natrętnie – udowodnić inni realizatorzy.

Ten sam krytyk uwypuklił kolejne walory nowej inscenizacji na scenie WOK:

– Bohaterem warszawskiej realizacji jest też Marcin Łobacz. Jego kostiumy inspirowane estetyką i kolorystyką prac Rafała Olbińskiego kreują spójny, surrealistyczny świat. Warto szczególnie docenić u tego projektanta świetne wyczucie niuansów barw i umiejętność ich łączenia w rozmaitych wariantach. Zespół wykonawców nareszcie w Warszawskiej Operze Kameralnej został dobrany starannie i przede wszystkim ze zrozumieniem wymagań, jakie stawia muzyka Mozarta. Na scenie mamy przegląd różnych generacji artystycznych – doświadczonego, a przybyłego z zagranicy Krzysztofa Borysiewicza (Sarastro), perfekcyjną Joannę Moskowicz (Królowa Nocy) i Artura Jandę (zabawny, a nieprzerysowany Papageno) czy młodą Aleksandrę Żakiewicz (Papagena).

„Czarodziejski Flet” uważany jest za jedno z najwybitniejszych mozartowskich arcydzieł scenicznych. Opera powstała w roku śmierci Mozarta, a jej sceniczny żywot trwa nieprzerwanie od końca XVIII wieku. Popularnością zdominowała nawet takie arcydzieła jak „Wesele Figara” czy „Don Giovannni”.

Na czym polega magia tego szczególnego utworu? Na masońskiej symbolice zawartej w nieco rozbujałym libretcie czy może na szczególnie fantastycznej wizji odrealnionego świata, który znajduje się wszędzie i nigdzie? Ku tej drugiej interpretacji skłania się reżyserska wizja Giovanniego Castellanosa, który starał się wyzyskać cały potencjał absolutnej fantastyki oraz w mistrzowski sposób włączonej w to przedziwne libretto najgenialniejszej muzyki.

– Hucznie zapowiadane wydarzenie nie rozczarowało, przeciwnie – dosłownie oczarowało publiczność, która nagrodziła artystów i twórców długimi owacjami na stojąco. Zachwyt ten wzbudziło znakomite wykonanie oraz niesamowita spójność wizualna – pisała po premierze Anna Krajkowska (niezalezna.pl). Autorzy strony wizualnej nie zdominowali spektaklu, a wydobyli z niego urok, magię i szyk. Duża w tym zasługa rewelacyjnego doboru kolorów. Dominujące na scenie różne odcienie granatu są pięknym, niezwykle dostojnym tłem. Dodają głębi pojawiającym się na nich fantastycznym grafikom, ale też nie przyćmiewają aktorów. Dużo tu motywów starożytnych i bajkowych. Nie sposób nie zwrócić uwagi na otwierające się i zamykające kocie oko. Ze scenografią doskonale wprost korespondują zachwycające kostiumy. Marcin Łobacz, młody projektant mody robiący zawrotną karierę w Londynie, stworzył stroje tak spójne z pracami Olbińskiego, że czasami miało się wrażenie, iż postacie wychodzą, wydobywają się ze scenografii. Coś niesamowitego! – zachwyciła się krytyk.

Mozart zaskakuje tutaj różnorodnością form: chóry, arie, koloratury, piosenki, wielkie ensamble i finały. Kompozytor pokazuje również wyjątkowy katalog postaci, z których niektóre balansują na granicy semi-buffa (Papageno, Papagena, Monostatos), a inne są jako żywo zaczerpnięte z opery seria (Królowa Nocy – zła wiedźma, Sarastro – dobry kapłan, Pamina i Tamino – para kochanów, chóry kapłanów). Są też kompletnie nowe elementy nieznane z wcześniejszych konwencji operowych – Strażnicy, Trzej Chłopcy, Trzy Damy. Wszystkie te elementy obdarzył Mozart szczególną muzyczną aurą, a każda z postaci posiada własne unikalne cechy języka muzycznego. Scenografia Olbińskiego opisuje ten oniryczno-surrealistyczny świat w sposób dosłownie pełen fantazji, skojarzeń, aluzji ale jednocześnie przyjazny dla widza. Kostiumy Marcina Łobacza uwydatniają jeszcze skojarzenia zwierzęco-baśniowe, nadając całości wyjątkowy wymiar estetyczny.

Nowa inscenizacja „Czarodziejskiego Fletu” jest rozwinięciem tradycji teatralnej Warszawskiej Opery Kameralnej, jej twórczą kontynuacją przy jednoczesnym zastosowaniu nowych możliwości jakie daje dzisiejsza technologia. Zauważyła to Dorota Szwarcman z tygodnika „Polityka”:

– Powiem szczerze, że trochę się obawiałam, obserwując na konferencji prasowej celebrycką otoczkę – autora scenografii Rafała Olbińskiego, /…/ czy sposobu przedstawienia autora kostiumów Marcina Łobacza, młodego projektanta mody robiącego obecnie karierę w Londynie. Ale okazało się, że bałam się niesłusznie. Reżyserował Giovanny Castellanos, Kolumbijczyk mieszkający od kilku lat w Polsce. Autorzy strony wizualnej nie zdominowali spektaklu, piętno reżyserskie też dało się odczuć, a i strona muzyczna była przyzwoita. Marcin Sompoliński ma rękę i upodobanie do Mozarta.

Ta sama krytyk niezwykle ciepło wypowiedziała się o całym spektaklu.

– Podstawą scenografii są ruchome projekcje z wieloma elementami typowymi dla Olbińskiego, ale dowcipnymi i bajkowymi. Stroje są również bajkowe, pełne fantazji – najlepsze Królowej Nocy i Trzech Dam, ale też Papagena i Papageny. Ogląda się to z przyjemnością, ale też z przyjemnością słucha. Aleksandra Kunacha w roli Tamina można już było usłyszeć nie raz, podobnie Joannę Moskowicz jako Królową Nocy – to są pewniaki. Jako Pamina błysnęła Ingrida Gapova. Zaskakujący, świetny aktorsko był Artur Janda w roli Papagena – sam mówił, że na początku wydawało mu się, że do tej roli nie pasuje, ale spróbował znaleźć swój sposób na nią i bardzo mu się udało, celnie wydobył plebejską chytrość i prostoduszność ptasznika. Miło mi było w roli Sarastra zobaczyć po latach w znakomitej formie Krzysztofa Borysiewicza.

Sądzimy, że nie potrzeba lepszych rekomendacji. Zapraszamy na spektakle.

Szczegóły
Data 25 kwietnia 2020
Czas 19:00