UWAGA! W czasie trwania spektaklu będą dwukrotnie użyte krótkotrwałe światła stroboskopowe.
XI Festiwal Oper Barokowych
Jean-Philippe Rameau
Castor et Pollux
Teatr Warszawskiej Opery Kameralnej
Libretto: Pierre-Joseph Bernard
Reżyseria i choreografia: Deda Cristina Colonna
Kierownictwo muzyczne: Benjamin Bayl
Scenografia, kostiumy i światło: Francesco Vitali
Czas trwania: 140 minut, 1 przerwa
Obsada:
Castor: Kieran White
Pollux: Kamil Zdebel
Télaïre: Tosca Rousseau
Phoebé: Marta Brzezińska
Jupiter: Dawid Biwo
Le Grand Prêtre de Jupiter: Wojciech Sztyk
Cléone/Une Ombre Heureuse/Une suivante d’Hébé: Joanna Radziszewska
Un Athlète/Mercure/Un Spartiate: Aleksander Rewiński
Tancerze:
Alberto Arcos, Noah Hellwig, Aleksandra Pawluczuk, Dominik Skorek, Joanna Lichorowicz-Greś, Sławomir Greś, Elisa Bermejo Gómez, Valerie Lauer
Klawesyn: Ewa Mrowca
Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej
Kierownik Zespołu Wokalnego – Krzysztof Kusiel-Moroz
Orkiestra Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej
Musicae Antiquae Collegium Varsoviense
Animacje: Giardino Artlab22 Milan
Multimedia mapping: Pro4Media Warsaw
Inspicjent: Natalia Mirowska
Kierownik produkcji: Robert Kęsik
Konsultacje językowe: Ewa Pilecka
Asystent ds. reżyserii: Hannah Gelesz
Asystent dyrygenta: Kuba Wnuk
Akompaniator: Aleksander Teliga
Asystent ds. choreografii: Joanna Lichorowicz-Greś
Asystenci scenografa: Urszula Bartos-Gęsikowska, Alec Kevin James Boreham
Dyrygent
Benjamin Bayl
Opera to synergia instrumentalnej wirtuozerii, śpiewu, dramatu, tańca, sztuk plastycznych, a w wypadku arcydzieła Jeana-Philippe’a Rameau „Castor et Pollux”, można też mówić o synergii antyku, ezoteryki, kabały i… astronomii. Z perspektywy wieków możemy śmiało uznać, że mamy do czynienia ze sztuką, która z racji na wielopłaszczyznowość, uniwersalne potraktowanie mitologii jako klucza do ponadczasowego ukazania ludzkiej natury, zmusza nas do refleksji nie tracąc nic z aktualności. Aktualności w ujęciu XVIII-wiecznym jak i współczesnym.
Po ogromnym sukcesie, jakim dla warszawskich kameralistów była premiera opery „Armide”, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej Alicja Węgorzewska-Whiskerd zaprosiła do współpracy przy kolejnej dużej produkcji ten sam tandem włoskich realizatorów. To ponownie Deda Cristina Colonna i Francesco Vitali stanęli za wystawieniem w Warszawie operę Jeana-Philippe’a Rameau „Castor et Pollux”.
Moja wizja inscenizacji i choreografii „Castor et Pollux” w Warszawskiej Operze Kameralnej jest odczytaniem libretta przez pryzmat ezoterycznej astronomii, opisaniem fabuły jako osobistej podróży człowieka od targanych nim wewnętrznych sprzeczności, po podbój ludzkiej świadomości, natury jako harmonii kontrastujących ze sobą sił. Przedstawione postacie dramatu będą mieć swoje odpowiedniki z Wielkich Arkanach Tarota. Więcej nie zdradzam – mówi Deda Cristina Colonna.
Poprzez postacie Dioskurów, w mitologii rzymskiej funkcjonujących jako Kastorowie, Deda Cristina Colonna chce w swej wizji ukazać cechy ludzkie na zasadach ich naturalnego kontrastu, niejednokrotnie przeciwstawiając sobie cechy ludzkie z boskimi. Będzie więc miejsce na ukazanie bezgranicznej przyjaźni, ale też i pustki po odejściu bliskiej osoby, radości i jej opozycyjnego bieguna – żałoby.
Jean-Philippe Rameau przedstawił światu operę „Castor et Pollux” w paryskiej Académie Royale de Musique 24 października 1737 roku. W ciągu dwóch miesięcy dzieło wystawiono 21 razy, a dzięki wersji zrewidowanej przez samego kompozytora i wystawionej 11 stycznia 1754 roku „Castor et Pollux” został wykonany w latach 1737-1785 254 razy, zyskując miano arcydziełem opery francuskiej.
Warszawska wizja to swoiste signum temporis, czyli hołd dla sztuki z pełnym poszanowaniem tradycji, w tym tej najważniejszej – wykonawczej, zbudowanej na fundamencie interpretacji historycznie poinformowanej z wykorzystaniem orkiestry instrumentów dawnych oraz śpiewaków swobodnie operujących technikami typowymi dla baroku. Natomiast to, co interpretacyjnie dogłębne zostało dopełnione współczesnymi technologiami scenicznymi na miarę XXI wieku, ze szczególnym uwzględnieniem multimediów, co sprawia, że de facto zostały przełamane chociażby tak prozaiczne bariery jak przestrzeni i perspektywy. To nowy głos w interpretacji barokowego kanonu, z jednej strony ukłon dla wielowiekowej tradycji przy jednoczesnym odważnym zapatrzeniu w to co tu i teraz, oraz to, co czeka operę za przysłowiowym rogiem. Jedno jest pewne, to pozycja obowiązkowa dla każdego melomana.
***
„Castor et Pollux” Jeana Philippa Rameau, uchodzącego za mistrza francuskiego baroku, w Warszawskiej Operze Kameralnej zyskał kształt dzieła inteligentnego, dzięki nawiązaniom do tarota, ezoteryki i astrologii również uniwersalnego i umiejętnie prowadzącego współczesny dialog z przeszłością. Oprawa scenograficzna (Francesco Vitali) jest minimalistyczna, ale dzięki zastosowaniu multimediów i zjawiskowemu użyciu światła zyskuje na wyrazistości pogłębiającej interpretacyjne tropy reżyserki (Deda Cristina Colonna). W budowaniu sytuacji scenicznych, z różnorodności tańców, układów baletowych, arii i scen z udziałem chóru, dominuje prostota, ale dzięki sugestywnemu ruchowi scenicznemu (zwłaszcza w przypadku chóru będzie to bardzo istotne działanie gestyczne, zakomponowane naturalnie, delikatnie i bez udawanej emfazy) mocno oddziałująca na wszystkie nasze zmysły i pojawiające się w trakcie percepcji zapotrzebowanie emocjonalne widza. Statyczność akcji jest podbijana nowatorską próbą spojrzenia na antycznych bohaterów, która stara się odejść od czysto barokowych konwencji i tchnąć w postaci nowe życie. Colonna z Vitalim nie próbują odtwarzać świata przedstawionego, w którym dominują mity i odwołania do starożytności, w sposób bajkowy, ale poszukując metafory idą w kierunku wykreowania własnego, mocna naznaczonego intymnością świata, w którym każdy obraz będzie swą szlachetnością zespolony z barokową muzyką i tym, co w treści jawi się jako wciąż w swej istocie ważne i wiecznie aktualne.
Pod względem wokalnym spektakl można uznać za zaśpiewany bardzo stylowo i szlachetnie. Niemal wszyscy artyści obdarowani zostali ciekawymi głosami, a tajniki dawnych technik nie są im bez wątpienia obce. Najbardziej przekonujący był Kieran White w roli Castora, jego głos miał odpowiedni dla muzyki francuskiej blask, ale i lekkość, która jest podstawą przy wykonawstwie tego typu repertuaru. Tylko niewiele ustępował mu Kamil Zdebel jako Pollux; obydwaj śpiewacy, dzięki rezygnacji z mogącej budzić niepotrzebne wrażenie egzaltacji, osiągają duży stopień scenicznej prawdy, niekiedy nawet dystansu, co w tego typu librettach do osiągnięcia wcale nie jest łatwe. Na ich twarzach każde zdziwienie, obawa, szczęście czy wzruszenie, wywołane nieoczekiwanym obrotem spraw, malowało się w sposób dyskretny, ale nie pozbawiony wewnętrznego napięcia. Nieco gorzej z dźwiękami w górnym rejestrze radził sobie Aleksander Rewiński, ale na szczęście partie przez niego wykonywane (Un Spartiate, Un Athlète, Mercure) nie były w tym przedstawieniu najważniejsze. Z pań najbardziej podobała mi się Ingrida Gapova (Cléone, Une suivante d’Hébé, Une Ombre Heureuse), zbyt majestatyczna i dostojna wydała mi się Télaïre w interpretacji Tosca Rousseau, natomiast Anna Werecka odpowiednio trafiała w tony pełnej zawiści, wciąż intrygującej Phoebé.
Orkiestra Instrumentów Dawnych MACV Warszawskiej Opery Kameralnej, poprowadzona przez australijskiego dyrygenta Benjamina Bayla, charakteryzowała się świeżością w artykułowaniu wyrazistej i żywiołowej linii muzycznej, właściwie oddającej temperaturę i bogactwo nastrojów zawartych w partyturze Rameau. Imponowała również harmonijność brzmienia zespolona z wokalnymi interpretacjami solistów. Bayl znakomicie przechodził od sekwencji szalonych burz czy sekwencji o dużej sile dramatyzmu, nie tylko emocjonalnego, do niebiańskich momentów przynoszących delikatnie ukojenie czy spokój miłosnych zwierzeń, również tych braterskich.
Wiesław Kowalski – e-teatr
Reżyseria i choreografia Dedy Cristiny Colonny i kierownictwo muzyczne Benjamina Bayla to gwarant sukcesu. Przewidziała to Alicja Węgorzewska, zapraszając twórców na scenę Warszawskiej Opery Kameralnej. Po genialnej „Armidzie” przyszedł czas na francuską opowieść „Castor et Pollux” Jeana Phillippe’a Rameau. To czarujący spektakl o tym, że niebo jest tam, gdzie jest miłość, a strzały Amora nie tracą mocy nawet po śmierci.
To opera nie tylko śpiewu i muzyki, lecz także ruchu. Znakomita choreografia wspaniale współgra z fabułą i ubogaca ją, brawurowy chór hipnotyzuje, świadomie tworzona scenografia prowadzi nas w świat, gdzie ogień piekielny wypowiada wojnę gromowi Jowisza, a w niebie kuszą zrelaksowane kobiety. „Castor et Pollux” to opowieść umiejscowiona w zaświatach, bo przecież siła Amora sprawia, że nawet po śmierci prześladuje strzałami…
Piotr Lisiewicz – Gazeta Polska
Przedstawienie zachwyca przepychem i barokiem muzycznym granym na dawnych instrumentach.
Bronisław Tumiłowicz – Przegląd