34. Festiwal Mozartowski w Warszawie
Teatr Warszawskiej Opery Kameralnej
Wolfgang Amadeusz Mozart
Die Zauberflöte , KV 620
Czarodziejski Flet, KV 620
Opera w dwóch aktach z dialogami w języku polskim
Realizatorzy
Kierownictwo muzyczne | Marcin Sompoliński
Inscenizacja i reżyseria | Giovanny Castellanos
Scenografia | Rafał Olbiński
Kostiumy | Marcin Łobacz
Choreografia | Jakub Lewandowski
Reżyseria światła | Damian Pawella
Multimedia, grafiki | Sylwester Siejna
Obsada
Sarastro | Remigiusz Łukomski
Królowa Nocy | Katarzyna Drelich
Tamino | Aleksander Kunach
Pamina | Aleksandra Szmyd
Mówca | Szymon Kobyliński
Papageno | Artur Janda
Papagena | Aleksandra Żakiewicz
Monostatos | Łukasz Klimczak
I Dama | Sylwia Sawka
II Dama | Joanna Lalek
III Dama | Magdalena Pluta
I Chłopiec | Lucyna Białas
II Chłopiec | Marcelina Górska
III Chłopiec | Artur Plinta
I Kapłan | Aleksander Słojewski
II Kapłan | Michał Komorek
Tancerze
Rajski Ptak I | Maria Bijak
Rajski Ptak II | Daria Dąbrowska
Magiczne Zwierzę I | Anna Szpaczyńska
Magiczne Zwierzę II | Kamil Wawrzuta
Niewolnik I | Patryk Rybarski
Niewolnik II | Patryk Gnaś
Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej
Kierownik Zespołu Wokalnego | Krzysztof Kusiel-Moroz
Zespół Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej
Musicae Antiquae Collegium Varsoviense (MACV)
Dyrygent | Howard Arman

Czarodziejski flet KV 620 to opera oper. Bajka, baśń, utopia? Powiastka społeczno-polityczna? Traktat religijno-filozoficzny? Wszystko i nic. I wszystko. Bo choć o Die Zauberflöte napisano tomy, tysiące tomów, to rzecz nie przestaje zadziwiać, fascynować, wyczerpywać się, otwierać na nowe interpretacje. „«Die Zauberflöte» – pisał Alfred Eisntein – jest w stanie na równi oczarować dziecko, jak poruszyć do łez dorosłego, jak zachwycić mędrca. Każdy człowiek i każda epoka znajdzie w nim coś innego; tylko barbarzyńcy nie mają tu nic do powiedzenia”. Jeszcze Stefan Jarociński: „dziecinna ta baśń w rękach Mozarta […] przerodziła się w sugestywną wizję dobra i zła, miłości i nienawiści, mądrości i szaleństwa, szczerości i kłamstwa, odwagi i tchórzostwa, w wysublimowany obraz człowieczeństwa wspinającego się z największym trudem na coraz wyższy stopień dla osiągnięcia prawdziwego szczęścia”.
Czarodziejski flet jest ostatnią operą Mozarta, choć w katalogu utworów numer dalej znajdziemy jeszcze Łaskawość Tytusa. Ale to premiera Fletu odbyła się później, 30 września 1791 roku, w Theater auf der Wien prowadzonym przez Emanuela Schikanedera (w tym samym dniu w Pradze odbył się ostatni spektakl La clemenza di Tito, o czym w liście do Konstancji pisał sam kompozytor).
To właśnie Schikaneder przyszedł kilka miesięcy wcześniej do Mozarta z propozycją napisania nowej opery. On też wyreżyserował Czarodziejski flet . I zagrał rolę Papagena. Schikaneder wykorzystał sztuczki magiczne, zwierzęta i barokową maszynerię z mechanizmem do latania. Całość kosztowała go ponad 5 tys. guldenów (kilkaset tysięcy dzisiejszych polskich złotych). Nowy singspiel musiał być feerią, pysznym widowiskiem w zmiennej bogatej scenerii (ogród, drzewa, góry, gwiazdy, pałac, gaj, świątynia, piramidy, wodospad, wulkan). Mieszczący się na dziedzińcu kamienicy Freihaustheater był przecież prywatnym przedsięwzięciem wspieranym przez mecenasa, nie przez państwo. W walce o widza musiał liczyć się efekt.
Cały Wiedeń był zachwycony nową operą. „Największą przyjemność sprawił mi milczący aplauz!” – cieszył się jak dziecko w liście do Konstancji Mozart. – „Widać coraz wyraźniej, jak ta opera idzie w górę”. „Czarodziejski flet” oczarował nawet Salieriego i Caterinę Cavalieri, którzy powiedzieli, że to „prawdziwa opera” godna wystawienia podczas największych uroczystości, „a słuchacze z pewnością nie raz będą chcieli jej posłuchać, bo piękniejszego i przyjemniejszego przedstawienia na pewno nie widzieli”. Nie raz, nie dwa, nie trzy. Muzyka Mozarta krąży, wchodzi pod skórę, czaruje. Unosi. Nie daje spać.
Nie inaczej jest na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej – w barwnej inscenizacji przedwcześnie zmarłego Giovanny’ego Castellanosa, z projekcjami opartymi na obrazach i grafikach wybitnego polskiego twórcy Rafała Olbińskiego. Popremierowe recenzje były więcej niż entuzjastyczne:
Opera Czarodziejski flet bywała już poddawana rozmaitym interpretacjom, tutaj zastosowano tradycyjną, zachowawczą i baśniową. Scenografię zgodnie ze swym rozpoznawalnym stylem naiwnego surrealizmu opracował Rafał Olbiński, zaś pełne fantazji, oparte trochę na motywach ze starożytnego Egiptu kostiumy zaproponował Marcin Łobacz. Chór kameralny przygotował Krzysztof Kusiel-Moroz. Honorowy patronat nad premierą objął Ambasador Austrii dr Werner Almhofer. Wiadomo, Austriakom Mozarta nikt nie odbierze.
Joanna Tumiłowicz, Maestro.pl
Przedstawienie jest wizualnie ładne, atrakcyjne i przyjazne dla widza, a to nieczęsto się przecież zdarza we współczesnym teatrze. Realizatorzy nie starali się odkryć w arcydziele Mozarta ukrytych sensów, choć jest ich tam mnóstwo, co starają się – czasami wręcz natrętnie – udowodnić inni realizatorzy. Bohaterem warszawskiej realizacji jest też Marcin Łobacz. Jego kostiumy inspirowane estetyką i kolorystyką prac Rafała Olbińskiego kreują spójny, surrealistyczny świat. Warto szczególnie docenić u tego projektanta świetne wyczucie niuansów barw i umiejętność ich łączenia w rozmaitych wariantach.
Jacek Marczyński, Rzeczpospolita