XII Festiwal Oper Barokowych
Teatr Warszawskiej Opery Kameralnej
Antonio Vivaldi
Judyta triumfująca
zwycięska nad barbarzyńcami Holofernesa
Juditha triumphans devicta Holofernis barbarie, RV 644
Kompozytor | Antonio Vivaldi
Libretto | Giacomo Cassetti
Premiera | 5 października 2023 r.
Kierownictwo muzyczne/Dyrygent: Hugo Reyne
Inscenizacja i reżyseria: Maria Sartova
Scenografia i projekt animacji: Damian Styrna
Choreografia i ruch sceniczny: Emil Wesołowski
Kostiumy: Anna Chadaj
Reżyseria światła: Paulina Góral
Multimedia: Eliasz Styrna
OBSADA:
Judyta | Aleksandra Opała
Holofernes | Kamil Pękala
Vagaus | Nino Jachvadze
Abra | Joanna Moskowicz
Ozias | Jadwiga Postrożna
Tancerze:
Zyta Bujacz-Dziel, Anna Pacocha-Margul, Natalia Jóźwiak, Kasia Gocał,
Jakub Jóźwiak, Patryk Rybarski, Sebastian Piotrowicz, Dominik Skorek
Aktorzy:
Marika Zielińska, Yaroslav Muravets
Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej
Kierownik Zespołu Wokalnego: Krzysztof Kusiel-Moroz
Orkiestra Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej
Musicae Antiquae Collegium Varsoviense
Wojska asyryjskie oblegają izraelską Betulię. Miasto dzielnie się broni, choć jego upadek wydaje się nieunikniony. Judyta – piękna żydowska wdowa – przedostaje się do obozu wroga. Uwodzi Holofernesa – dowódcę wojsk najeźdźcy i, gdy ten zasypia, ucina mu głowę. Wróg zostaje upokorzony i pokonany!
Gdy w 1716 r. kompozytor Antonio Vivaldi przystępował do muzycznego zilustrowania historii nieustraszonej Judyty, Republika Wenecka pozostawała w stanie wojny, broniąc się przeciwko przeważającym siłom Imperium Osmańskiego. W swoim oratorium w metaforycznym ujęciu kompozytor odniósł się do sytuacji walczącej Serenissimy: pod postacią biblijnej Judyty ukrył Republikę Wenecką, zaś Holofernes uosabiać miał słabnących Turków.
Gatunek oratorium Vivaldi wybrał nie bez powodu – bogata instrumentacja właściwa temu gatunkowi muzycznemu pozwalała na zaprezentowanie wybitnych umiejętności Ospedale della Pietà, dziewczęcej orkiestry, którą kompozytor się opiekował.
Jako utalentowany twórca oper, Vivaldi sprawnie wykorzystał przy tym potencjał narracyjny ukryty w historii nieustraszonej kobiety. W efekcie Judyta triumfująca łączy bogatą instrumentację z żywą narracją o amplitudzie doznań właściwej operze.
“W warszawskiej inscenizacji Judyta jak w soczewce skupia cechy bohaterki tragicznej. Mimo że ma niezwykle silną osobowość, przeżywa konflikt moralno-etyczny. W działaniu cechują ją: determinacja, dwulicowość, konieczność walki z ukrycia i podstęp. Poświęca się, by zniszczyć wroga. Działa z pobudek patriotycznych. Wartości, pomiędzy którymi musi wybrać, to ojczyzna, cnota i własne sumienie. Motywacje jej działania można określić jako patriotyczno-prometejskie, bowiem jest gotowa do najwyższego poświecenia w imię dobra własnego narodu. Dodatkowym cierpieniem jest dla niej sama relacja z Holofernesem. Bohaterka jest nim zauroczona, tworzy się między nimi erotyczne napięcie, jednak ich dialog jest pełen ambiwalencji. Judyta jest wyraźnie oczarowana mężczyzną, jednak wie, że wybierając ojczyznę, musi stłumić rodzące się uczucie do Holofernesa, który dąży do zguby jej ukochanej ojczyzny. Planowane morderstwo jest zatem dla kobiety szalenie trudne, nie do końca zgodne z jej wolą.
W programie czytamy: „Uniwersalność tematu »Judyty triumfującej« pozwala na swobodną interpretację miejsca i czasu akcji. Scenografia nowej inscenizacji ponadczasowego dzieła Antonia Vivaldiego nawiązuje do katastroficznego i klaustrofobicznego klimatu wojny – świat realny ginie, a jego pozostałości wchłania natura. Tło dla rozgrywających się wydarzeń tworzy stary, wymarły, jabłkowy sad z leżącymi na ziemi przejrzałymi owocami i z zawieszonymi na gałęziach pozostałościami przeszłości. (…) Akcja rozgrywa się w nieokreślonym miejscu i czasie”.
I rzeczywiście, realizatorzy, ukazując polityczny terror, nawiązali do czasów II wojny światowej, a dokładniej obozów koncentracyjnych. W tle pojawiają się projekcje ilustrujące surowy, szary, posępny, obozowy kadr: słupy i druty kolczaste. Okupanci Betulii w warszawskiej inscenizacji stylizowani są na hitlerowskich żołnierzy. Ich twarze naznaczone zostały czerwoną farbą, imitującą krew. Wyrazistość i grozę dopełniają naramienne łuski. Ubrania żydowskich więźniów nawiązują do pasiaków noszonych w obozach koncentracyjnych. W programie można zobaczyć galerię zaprojektowanych do spektaklu kostiumów, autorstwa Anny Chadaj.
Uwagę zwraca scenografia przygotowana przez Damiana Styrnę. Aspekty wizualne skłaniają widza do refleksji nad losami cywilizacji, nad przemianami kultury europejskiej. W przeważającej części spektaklu widzimy na scenie przewróconą, pękniętą kolumnę. W szczęśliwym finale ustawiona jest już pionowo, bez śladów zniszczenia. Po obu stronach kulis usytuowano ogromne, wysokie drzewa z korzeniami. Wyłaniają się z nich przeróżne rzeczy codziennego użytku: telewizor, lampa, meble. Wszystko to, zdaje się, tworzy rodzaj złomowiska cywilizacji. Obiekty są jakby wyrwane ze ściany, z podłogi, wymontowane skądś. Otwierają wejście ku innemu obszarowi, innemu światu. W moim odczuciu to wysypisko odłamków kultury, unaocznienie jej rozpadu. Techniczne gruzowisko jest świadectwem działalności człowieka, bo przecież są to przedmioty wykonane przez ludzi. Reżyser w ten sposób pokazuje na scenie obraz świata stworzonego przez człowieka naszej cywilizacji, ginącego wskutek niepotrzebnych wojen, terroru i cierpienia. Człowiek tworzy, wydaje na świat potomstwo, ale też zabija, niszczy. Jednak inscenizacja niesie też pewne pokrzepienie – kruszy się stary, zły świat i idzie nowy, lepszy porządek, co wizualnie podkreśla ostatnia zbiorowa, radosna scena. Po zamordowaniu wroga Judyta naznaczona piętnem morderczyni (odziana jest w białą suknię splamioną krwią) jest szczęśliwa, wojska Holofernesa muszą się poddać. Naród Judyty jest wolny i bezpieczny.
Istotną i ciekawą rolę odgrywało światło, o które zadbała Paulina Góral. Reflektory w pełni lub tylko częściowo oświetlały ludzi i przedmioty, plastycznie wydobywając ich mocne, ale też delikatne rysy. Dobrze to ilustruje scena, kiedy Abra i Judyta omawiają zabójstwo Holofernesa. I tu należy pochwalić projekcje Eliasza Styrny. Oparta o ramię Abry Judyta zapada w sen. W tle widać rozmazane, dryfujące wolno plamki. Przywodzą na myśl krople lub płatki śniegu. Podkreślają oniryzm i liryczność sceny.
Świetnie wokalnie, jak i aktorsko wypadł czeski baryton Michał Marhold w roli Holofernesa. Przystojny, demoniczny, władczy, namiętny, przy tym bardzo fascynujący. Brawa dla odtwórczyni tytułowej bohaterki, mezzosopranistki Aleksandry Opały, za wokalny kunszt artystyczny i piękne, aksamitne brzmienie. Solistka ponadto odznacza się solidną sprawnością warsztatową aktora, a co za tym idzie – zdolnością do stworzenia postaci adekwatnej do kreowanego na scenie świata. Dzięki niej przedstawienie niesie więcej treści na temat samej bohaterki. Dzięki scenicznej swobodzie stworzyła autentyczny, poruszający, psychologiczny portret kobiety-bojowniczki, która znalazła się w potrzasku. Bez wątpienia ujęła swoim śpiewem i sceniczną prezencją sopranistka Małgorzata Panek jako złowrogi Vagaus. Liryczna i prawdziwa w partii Abry była Joanna Moskowicz. Stworzyła portret kobiety zdeterminowanej, pragnącej śmierci wroga. To ona podsyca w Judycie nienawiść do Holofernesa.
Uwagę widza zwracają statystujące na scenie dzieci. Aktorsko wczuły się w powierzone im role zniewolonych, niewinnych istot. Choreograf Emil Wesołowski, dzięki dynamicznym strukturom tanecznym, nadał statycznemu oratorium więcej życia i świeżości. Nie zabrakło odważnych, zmysłowych scen, przekonująco zagranych przez tancerzy.”
Marta Kociszewska-Hoffmann
Magazyn PRESTO