http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/historyczna-prapremiera-w-wok.html
Historyczna prapremiera w WOK
“Die Schweizerhütte” i “Nocleg w Apeninach” – reż. Roberto Skolmowski – Warszawska Opera Kameralna
Niezwykle rzadko mamy okazję uczestniczyć w prapremierze utworu, który został napisany w pierwszej połowie XVIII wieku. Za sprawą dr Grzegorza Zieziula, który pięć lat temu w zbiorach Biblioteki, Muzeum i Archiwum Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego odnalazł niemieckojęzyczną operę Stanisława Moniuszki „Die Schweizerhütte”, 16 listopada mogliśmy stać się świadkami historycznego widowiska teatralnego.
Warszawska Opera Kameralna kontynuuje swoją misję prezentowania szerszej publiczności zapomnianych czy też wręcz zaginionych muzycznych dzieł należących do naszego dziedzictwa narodowego. Tak jak w przypadku opery „Nowy Don Kiszot, czyli sto szaleństw”, tak i „Die Schweizerhütte” oraz „Nocleg w Apeninach” wybrzmiały na scenie w oryginalnej, niezmąconej niepotrzebnymi opracowaniami wersji. Światowa prapremiera opery idealnie wpisała się nie tylko w obchody stulecia odzyskania niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, ale również w cykl wydarzeń poświęconych zbliżającej się dwusetnej rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki.
Nieznane oblicze znanego Moniuszki
Maestro Roberto Skolmowski reżyserując „Die Schweizerhütte” odkrył przed nami zupełnie nowy, dotąd nie ujawniany charakter artystycznego wyrazu polskiego kompozytora. Przez całe dziesięciolecia żyliśmy w przekonaniu, że znamy dzieła Stanisława Moniuszki na wylot. Tymczasem badania wybitnego muzykologa Macieja Prochaski udowadniają nam, że do tej pory mieliśmy do czynienia z ich systematyczną falsyfikacją. Jego twórczość została wykorzystana na potrzeby komunistycznej ideologii, a samego Moniuszkę okrzyknięto praojcem opery ludowej. Okazuję się, że monumentalny „Straszny dwór” i patetyczna „Halka” w oryginale brzmią zupełnie inaczej. Musimy mieć świadomość, że mistyfikacja, która odbiła się na współczesnym wizerunku artysty rozgrywała się na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony padł on ofiarą peerelowskich dygnitarzy próbujących wykorzystać kulturę w swoim mechanizmie propagandy. Z drugiej strony, utwory poddawane przez kolejnych muzykologów gruntownej obróbce traciły powoli swój pierwotny charakter. Odnalezione rękopisy świadczą o tym, że miał nie tylko niebywale rozwinięty warsztat kompozytorski, ale również dysponował niezwykłym komediowym talentem. Zarówno „Szwajcarska chatka”, jak i „Nocleg w Apeninach” swoją krotochwilną konwencją zmuszają nas do przyswojenia sobie twórczości Stanisława Moniuszki na nowo.
Prawdziwa perełka pośród oper
Akcja niemieckojęzycznej opery komicznej „Die Schweizerhütte” została osadzona w 1795 roku w górskiej wiosce Appenzell, na szwajcarsko-austriackim pograniczu. Scena Warszawskiej Opery Kameralnej na jeden wieczór zamieniła się w sielską krainę mlekiem i miodem płynącą, pełną wiejskich zwierząt oraz przepięknych alpejskich pejzaży. Autorem tej bajkowej scenografii jest Katarzyna Gabrat-Szymańska. Z kolei, Wojciech Hejno specjalnie na potrzeby spektaklu stworzył projekcję, diaporamę slajdów przedstawiających fotografie i animacje szwajcarskich krajobrazów i niezwykłych alpejskich klimatów. W tej niezwykłej scenerii rozgrywają się perypetie, przygody i historia trójki głównych bohaterów. W rozłożonej na dwa akty historii opartej na singspielu Goethego „Jery und Bätely” śledzimy zabawne losy młodej szwajcarskiej dziewczyny Mary (Joanna Moskowicz/Sylwia Olszańska), jej brata Maksa (Szymon Kobyliński) i zakochanego w dziewczynie do szaleństwa Michela (Bartosz Nowak/Sebastian Mach). Narracja nabiera tempa w momencie, kiedy Mary odrzuca zaloty Michela a jej brat – sierżant wojsk francuskich planuje chytrą intrygę, aby przekonać niezdecydowaną siostrę do zamążpójścia za bogatego młodzieńca. W partiach śpiewanych najlepiej poradził sobie niezwykle liryczny sopran Joanny Moskalewicz oraz wyrazisty bas w wykonaniu Szymona Kobylińskiego. Jednak prawdziwym popisem umiejętności zarówno wokalnych, jak i aktorskich wykazał się Bartosz Nowak. Niezwykle ważnym elementem każdego spektaklu teatralnego jest dobór odpowiednich kostiumów, które powinny pomóc aktorom w kreowaniu i wcielaniu się w graną postać. Kostiumografce Marii Balcerek udała się ta niełatwa sztuka w stu procentach. Zaprojektowane przez nią sceniczne ubiory do „Szwajcarskiej chatki” nawet w najdrobniejszych detalach odwzorowują stroje epoki napoleońskiej. Głębokie ukłony należą się przede wszystkim Maciejowi Prochasce, który podjął się wyzwania opracowania i rekonstrukcji rękopisu partytury. Choć może historia będąca treścią opery może wydawać się na pierwszy rzut oka dość banalna i prosta to muzyczna aranżacja stworzona przez Moniuszkę przywodzi na myśl dzieła wybitnych światowych kompozytorów takich jak Mozart czy Rossini.
Klasyk w nowej odsłonie
W drugiej odsłonie wieczoru zespół Warszawskiej Opery Kameralnej zaprezentował ponownie zrekonstruowany „Nocleg w Apeninach”. Jednoaktowa operetka Stanisława Moniuszki z wykorzystaniem tekstu mistrza polskiej komedii Aleksandra Fredry powstała w czasie berlińskich studiów polskiego kompozytora. Swoją premierę miała jesienią 1839 roku w Wilnie. Moniuszko wykorzystał literacki kunszt Fredry, który jak nikt inny potrafił odnaleźć się w niezwykle popularnym wówczas gatunku commedii dell’arte. Nie bez kozery porównuję się tekst „Noclegu w Apeninach” do jednej z najbardziej popularnych oper komicznych „Cyrulika sewilskiego” Gioacchino Rossiniego. Aby muzyka była jak najbardziej zbliżona do pierwowzoru trzeba było sięgnąć do rękopisu znajdującego się w warszawskiej Bibliotece Narodowej. Po raz kolejny dzięki żmudnej pracy muzykologa Macieja Prochaski, orkiestrze Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, prowadzonej przez Stanisława Rybarczyka, udało się uchwycić piękno osiemnastowiecznej kompozycji. Mając na uwadze fakt, że Moniuszko nie do wszystkich ustępów pisarza napisał melodię, reżyser postanowił na scenę wprowadzić postać samego Fredry. W gospodzie Anzelma (Rafał Songan) i jego córki Lizety (Aleksandra Nieśpielak) znajduje schronienie tłum podróżnych uciekających przed nadchodzącą burzą m. in. syn gospodarza przystojny Antonio (Rafał Żurek), podstępny Toskańczyk Fabrizio (Michał Justa), jego umęczona narzeczona Rozyna (Hanna Sosnowska/Agata Chodorek) i zabawny szarlatan Bombalo (Maciej Falkiewicz). Elżbieta Lejman-Krzysztyniak wykazała się prawdziwą wirtuozerią przy układaniu choreografii dla tak licznej obsady aktorskiej, występującej na deskach Warszawskiej Opery Kameralnej.
Roberto Skolmowski skwapliwie skorzystał ze swojej, znanej szerokiej operowej i teatralnej, publiczności, nieograniczonej i nieokiełznanej inscenizacyjnie fantazji zamieniając dość proste sielskie historie „Die Schweizerhütte” i „Nocleg w Apeninach” w pełne uroku, uśmiechu i radości muzyczno – teatralne widowisko. Stworzył dziś już nieczęsto oglądane połączenie opery komicznej, operetki i wodewilu w znakomity i nieco „staromodny”, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu, spektakl – perełkę do polecenia zarówno wymagającym odbiorcom jak i tym, którzy w niezobowiązującym klimacie mieliby ochotę na spędzenie wieczoru w dobrym mieszczańskim muzycznym teatrze.
Polecam je też uwadze nauczycieli, którzy chcieliby przybliżyć swojej młodzieży teatr operowy. Spektakl zrealizowany bez „zadęcia”, bez dłużyzn, z przejrzystą zrozumiałą narracją znakomicie zagrany zarówno przez wokalistów jak i orkiestrę, kolorowy, z niemonumentalną scenografią i kolorowymi kostiumami z epoki…
Naprawdę warto.
Inscenizacje obu oper opartych na pierwopisach to także okazja do podjęcia poważnej, skrupulatnej refleksji nad muzykologicznym warsztatem i dorobkiem Stanisława Moniuszki. To także dobry zwiastun dający nadzieję, że w przyszłym roku w czasie obchodów dwusetnej rocznicy urodzin polskiego kompozytora będziemy mogli delektować się jego autentyczną twórczością. Szkoda tylko, że dopiero po kilkunastu dekadach od jego śmierci ale: „nic to”.