Astor Piazzolla
MARIA DE BUENOS AIRES
Tango operita
Reżyseria | Michał Znaniecki
Scenografia | Luigi Scoglio
Kostiumy | Magdalena Dąbrowska
Choreografia | Inga Pilchowska
Światła | Darek Albrycht
Projekcje | Karolina Jacewicz
María, La Sombra de María | Alicja Węgorzewska / Gosha Kowalinska
La Voz de un Payador / Una Voz de Ese Domingo | Mikołaj Adamczak (Tre Voci) / Hubert Stolarski
Porteño Gorrión con Sueño / Analista Primero | Miłosz Gałaj (Tre Voci) / Andrés Martorell
Ladrón Antiguo Mayor | Wojtek Soko Sokolnicki (Tre Voci) / Paweł Strymiński
Anioły | Karolina Żaneta Banaszek, Bartosz Daniel Figurski, Szymon Osiński, Marek Zajączkowski
Karolina Geryń, Kinga Głogowska, Paulina Łysikowska, Ewa Puchalska, Magda Smulczyńska, Dorota Solecka, Sylwia Stępień, Łukasz Geryń, Tomasz Grygo, Piotr Jakacki, Krzysztof Matuszak, Andrzej Milewski, Piotr Pieron, Aleksander Słojewski.
Kama Giergoń, Natalia Jóźwiak, Karolina Kiermut, Joanna Marta Kierzkowska, Dominika Lewandowska, Katarzyna Barbara Reisch, Anna Reisch-Rogowska, Marek Bratkowski, Jacek Foltyn, Jakub Jóźwiak, Jakub Piotrowicz, Sebastian Piotrowicz, Volodymyr Ryga, Mirosław Woźniak
ORKIESTRA TANGO ATTACK:
Bandoneon | Grzegorz Bożewicz
Gitary | Piotr Malicki
Fortepian |Hadrian Filip Tabęcki
gościnnie:
Flet | Marcin Kamiński,
Skrzypce | Karolina Nowotczyńska, Anna Konrad,
Altówka | Justyna Poprawska
Wiolonczela | Izabela Buchowska,
Kontrabas | Jan Hutek,
Instrumenty perkusyjne | Marta Maślanka,
Perkusja | Piotr Maślanka, Robert Siwak.
Zdjęcia z premiery, 18 stycznia 2020 r., w roli Marii – Gosha Kowalinska
Wszystko zaczęło się 8 maja 1968 roku. To wtedy świat po raz pierwszy usłyszał opowieść o Marii, kobiecie z Buenos Aires, która stała się personifikacją nie tylko miłości, ale i wyparcia ludzkich uczuć. To wówczas odbyła się premiera Marii de Buenos Aires – dzieła Astora Piazzolli, człowieka, który wyciągnął tango z portowych zamtuzów i w postaci tango nuevo wprowadził je do filharmonicznych sal. Piazzolla wespół z librecistą i poetą Horacio Ferrerem otworzyli przed Marią cały świat, bo opowieść, to wszystko, co dzieje się między narodzinami a śmiercią bohaterki, to odbicie świata z jego pięknem i złem, czystością i zgorszeniem. Maria od półwiecza jest w drodze, bo jej życie, tak jak każdego z nas, jest drogą. Fabuła zatacza krąg. Koniec zaczyna być początkiem, a początek de facto jest końcem. W sztuce wszystko jest możliwe. Te przejmujące frazy zabrzmiały pierwotnie w Sala Planeta nie gdzie indziej jak właśnie w Buenos Aires. Potem były The Alaska Center for the Performing Arts, Houston, Los Angeles, Waszyngton, Canberra, Nowy Jork, St. Petersburg, dziesiątki innych na całym świecie. I wreszcie dzisiaj Warszawa. Z ogromną przyjemnością prezentujemy Państwu na scenie Basenu Artystycznego Warszawskiej Opery Kameralnej Marię de Buenos Aires – spektakl przedstawiający świat z jego jasnymi i mrocznymi stronami; rzeczywistość, która raz cieszy, a kiedy indziej przeraża.
Wraz ze wspaniałymi artystami opowiemy Państwu historię kobiety, która zauroczona muzyką – tangiem, wchodzi w metaforyczną smugę cienia. Ale cień i mrok nie istniałyby bez blasku i jasności. Noc bez dnia i vice versa… I niech będzie to chwila refleksji, takie symboliczne spojrzenie wstecz, wejrzenie w nasze ludzkie wnętrze, wprost do głębi uczuć. Niech ta muzyka oczaruje Państwa swoim zniewalającym rytmem i skłoni do refleksji. Bo czyż nie o to chodzi w sztuce?
dr hab. Alicja Węgorzewska-Whiskerd
Dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej
Zdjęcia z 7 marca 2020 r., w roli Marii – Alicja Węgorzewska
Jeśli szukać tego najbardziej szczególnego dzieła w dorobku ojca Tango Nuevo – Astora Piazzolli – pozycji, która w sposób jednoznaczny ugruntowałaby jego niekwestionowane miejsce w poczcie największych indywidualności muzyki XX wieku, to bezspornie jest nim Maria de Buenos Aires. Jedni nazywają ją operą złożoną z tang i milong, utrzymaną w głównym nurcie Tango Nuevo, inni – operetką, rozpisaną na ludzkie emocje, pasje, słabości i miłość, opartą na frazach zakazanego, brudnego tańca. Sam Piazzolla mówił, że tytułowa Maria jest personifikacją Buenos Aires – miasta pięknego, ale kryjącego w sobie również mroczne, nieznane zaułki.
Tango Nuevo to muzyka, którą krytycy definiują w sposób dosyć barwny. Samego Piazzollę czynią kimś, kto tango – taniec zakazany, brudny, aż kipiący od erotyzmu – z portowych zamtuzów wyprowadził na filharmoniczne salony. Z dziełem tym mierzyli się wybitni skrzypkowie i mistrzowie bandoneonu. Sam Gidon Kremer, którego rejestracja płytowa Maria de Buenos Aires to interpretacja wzorcowa, mówił: „To muzyka pełna wirtuozerii, emocji i głębi, tak typowych dla dzieł innego mistrza, Nicolo Paganiniego. Bije z niej romantyzm i determinacja, uczucia tak silne, że potrafią pchnąć do zbrodni”.
O inscenizacji Marii de Buenos Aires – tango operity Astora Piazzolli przygotowywanej przez Warszawską Operę Kameralną – rozmowa z reżyserem spektaklu Michałem Znanieckim.
Jak zareagował Pan na propozycję dyrekcji Warszawskiej Opery Kameralnej, by na scenie Basenu Artystycznego wystawić tango operitę Astora Piazzolli?
Szukaliśmy projektu, który byłby skrojony na potrzeby sceny Basenu Artystycznego i wykorzystał wszystkie atuty tej przestrzeni. Bo to właśnie przestrzeń, jaką jest Basen Artystyczny, była w tym projekcie punktem wyjścia. To od niej wszystko się zaczęło. Scena Basenu jest przestrzenią nowoczesną, trochę alternatywną, gdzie nie do końca będą sprawdzały się pozycje z repertuaru klasycznego, dlatego szukaliśmy pozycji, która by tym wymaganiom odpowiadała. Idealnym wyborem była więc Maria de Buenos Aires, operita Astora Piazzolli. Basen Artystyczny stwarza widzom nowy sposób odbierania sztuki. Akcja dzieje się przed nimi, za nimi, uczestniczą w niej. Ta pozycja będzie świetnie się tam sprawdzać. Co więcej – wiem już, że Marię de Buenos Aires będziemy pokazywać na różnych festiwalach, w różnych teatrach i przestrzeniach, ale gorąco polecam wszystkim zobaczyć ten spektakl właśnie w Basenie Artystycznym.
O czym opowiada “Maria de Buenos Aires” wystawiana przez Warszawską Operę Kameralną? Czy jest to wersja wierna oryginałowi? Czy widzów coś zaskoczy?
W strefie muzycznej nie ma żadnych cięć. Na pewno, to co usłyszą widzowie w wykonaniu orkiestry i zespołu Tango Attack zachwyci najbardziej wymagających fanów Piazzolli. Zaprezentujemy tango pełne niuansów, smaczków, ale nie pod publiczkę, nie popisowe, tylko głębokie, pełne kunsztu, zapewniające ciągłość akcji. Fragmenty Marii de Buenos Aires są bardzo popularne wśród melomanów, ale z mniejszą instrumentacją, czyli z około 6-8 instrumentami. W wersji muzycznej, którą proponujemy w Warszawskiej Operze Kameralnej mamy 14 instrumentów, co dodaje tej genialnej partyturze pełności. Oryginalne libretto jest dość skomplikowane, ale i w tej sferze jesteśmy dość wierni oryginałowi. Historia Marii pokazana jest w sposób nierealistyczny. Spektakl zamknięty jest klamrą – zaczyna się i kończy pogrzebem Marii. W pierwszym akcie opowiadamy historię Marii i o tym, jak doszło do jej śmierci, w drugim obserwujemy już jej ducha, który krąży po Buenos Aires – mieście przedstawionym w sposób surrealistyczny, gdzie podkreślone są jego paradoksy.
A kim właściwie jest tytułowa Maria?
Maria jest metaforą Buenos Aires. Duszą tego miasta, duszą tanga. Maria jest też synonimem typowej mieszkanki Buenos Aires. Kogoś, kto w wyniku emigracji do tego miasta się przeniósł – bo Buenos Aires jest miastem imigrantów. Nawet obecnie mieszkańcy Buenos Aires nie przedstawiają się jako Argentyńczycy. Z dumą mówią, że są potomkami Hiszpanów, Włochów, czy Polaków. Imigrantów, którzy zaczynali tam od zera. To, z jakiej warstwy społecznej pochodzi tytułowa Maria, nie ma żadnego znaczenia, bo do Buenos Aires trafiali wszyscy – artyści, naukowcy, robotnicy. Dlatego Maria może być zarówno prostytutką, jak i profesorem akademickim. W Buenos Aires wszyscy na starcie mieli równe szanse – taki właśnie był pomysł na to miasto. Oczywiście jednym się udawało, innym nie – o tym też opowiada nasz spektakl. Ważne w tej historii jest jednak ten równy start, tolerancja, różnorodność kulturowa i religijna oraz to, że ci wszyscy ludzie potrafią żyć w tym magicznym mieście obok siebie, z wzajemnym szacunkiem i tolerancją. W Buenos Aires nie ma dzielnic włoskich, hiszpańskich, żydowskich czy polskich – co obserwujemy na przykład w Stanach Zjednoczonych. Nie ma też dzielnic biednych i bogatych – wszyscy żyją obok siebie. Na jednej ulicy stoją kościoły katolickie, synagogi i meczety. I to jest właśnie w tym mieście piękne.
Chyba nikt o tym nie wie lepiej niż Pan – od dwunastu lat mieszka Pan w Buenos Aires. Co zaprowadziło Pana do tego zakątka świata? Miłość do tanga?
Kompletny przypadek. Do wyjazdu do Argentyny zainspirowała mnie długa rozmowa z Placido Domingo, z którym ówcześnie pracowałem. Szukałem wtedy absolutu, swojego miejsca na ziemi. Mieszkałem wtedy we Włoszech, częściowo w Hiszpanii. To Placido Domingo zasugerował mi, bym wyjechał do Argentyny. I nie chodziło tu o wspaniałą naturę, architekturę, czy inne czynniki, które miały uczynić moje życie szczęśliwszym. Chodziło o ludzi. O to, jak żyją, jak się komunikują, jaką tworzą społeczność. Miał rację. Spotykałem w Buenos Aires przypadkowych ludzi, którzy zapraszali mnie na milongi, na herbatę czy zwykłą pogawędkę. Ważną częścią ich życia jest oczywiście tango. Mieszkańcy Buenos Aires często spotykają się, by razem w ciszy potańczyć, wyrzucić z siebie emocje – te pozytywne i te negatywne. Fascynujące jest też to, że Argentyńczycy rozmawiają – nie monologują, tylko rozmawiają – tego brakuje mi u Europejczyków. Bardzo szybko poczułem się częścią tej społeczności. Mieszkańcy Buenos Aires, to najlepsza emigracja z lat 30-tych. Ludzie chodzą tam do teatru, uwielbiają dyskutować, nie posługują się stereotypami. To jest piękne.
W głównej roli zobaczymy Alicję Węgorzewską. Czy trudno było namówić dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej do skorzystania z tej propozycji?
To bardzo trudna i wymagająca rola. Tytułowa Maria praktycznie cały czas jest na scenie. Dlatego to ogromne wyzwanie, również kondycyjne. O niej się śpiewa, o niej się mówi, jest motorem napędzającym dwugodzinny spektakl: charyzma i wytrzymałość są niezbędne. Trzeba też poczuć w sobie tango – to wyzwanie dla każdej artystki – ale myślę, że Alicja to wszystko w sobie ma.
Maria, nad którą ciąży fatum, zrodzona „pewnego dnia, gdy Bóg się upił” na ubogim przedmieściu Buenos Aires, udaje się do centrum miasta, gdzie uwiedziona tangiem zostaje prostytutką. Złodzieje i właściciele domów publicznych, zgromadzeni na czarnej mszy, decydują o jej śmierci. Po swojej śmierci Maria zostaje skazana na piekło, którym okazuje się samo miasto: jej cień przemierza teraz ulice Buenos Aires. Znów staje się dziewicą, staje się brzemienną i w obecności trzech Magów Budowlańców i Kobiet Robiących Makaron rodzi Dziecko Marię, które może być sobą. Postać Marii jest uosobieniem wielu cech w tym kobiecości, biedy, wrodzonej dobroci, nieszczęścia, pobożności, a także seksu. Tango to jej muzyka. Jej historia sięga zarówno w przeszłość, jak i wybiega w przyszłość – dla kobiet jest zarówno „zapowiedzią”, jak i „zapomnianą” historią. Jedyne co jest pewne w tej opowieści, to uwielbienie tej tragicznej postaci przez El Duende – ducha, który ją bacznie obserwuje i odgrywa w spektaklu główną rolę.
***
„Instrumentaliści pod wodzą Tabęckiego (fortepian), z gitarami (Piotr Malicki) i skrzypcami (Karolina Nowotczyńska, Anna Konrad) grali z porażającą energią, słabnącą, gdy wymagała tego sytuacja sceniczna. Rolę naczelną spełniał bandoneon (Grzegorz Bożewicz), ze swą miękką, bolesną barwą dźwięku idealny dla ekspresji tanga.
Kulminację pierwszej części stanowiło dzikie tango (w doskonałej choreografii Ingi Pilchowskiej)
Tekst polski, czasem wyrywkowo rzucany projekcją (w dobrym przekładzie trojga autorów), znakomicie, z własną, melodyjną intonacją podawał Marek Kaliszuk (El Duende, Narrator). Hiszpański oryginał świetnie śpiewał Mikołaj Adamczak (Pieśniarz) z pełnym zrozumieniem walorów tego języka, w którym każde słowo, jeśli artykułowane dobitnie, wydaje się znaczyć więcej, niż znaczy, i niejednokrotnie samo brzmienie przejmuje dreszczem. Równych zdolności w śpiewie dowiedli: Miłosz Gałaj (Darmozjad) i Wojtek Soko Sokolnicki (Opryszek). Razem w swej prywatnej działalności tworzą zespół TreVoci – tutaj operowali odpowiednio przyciemnianymi głosami, tak jak Gosha Kowalinska.
Małgorzata Komorowska, Dziennik Teatralny
Po przerwie na warszawskie afisze wróciła „María de Buenos Aires”, spektakl, w którym Alicja Węgorzewska stworzyła rolę nie do zapomnienia, dowód jej charyzmy, doskonałego warsztatu, perfekcjonizmu. Alicja Węgorzewska w tej roli oddaje piękno Maríi, jej miłość do życia, ale też ból, smutek.
Wprost
Przedstawienie rozgrywa się nie tylko na scenie, ale także na quasi-balkonach nad widownią i pomiędzy stolikami, przy których siedzi publiczność. Mnie się to rozwiązanie bardzo podoba. Daje ono widzowi przyjemne wrażenie przebywania w środku wydarzeń. Była to też konieczność. Na maleńkiej scenie niewiele można byłoby pokazać, a specyficzne wnętrze Basenu Artystycznego wręcz samo się prosi o niekonwencjonalne spektakle.
Alina Erd-Eberdt, Segragatory
Z niełatwą rolą Marii znakomicie poradziła sobie Gosha Kowalinska, w pamięć zapada również aktor Marek Kaliszuk w roli narratora. Partnerują im członkowie formacji Tre Voci: Mikołaj Adamczak, Miłosz Gałaj i Wojtek Soko Sokolnicki oraz zespół Hadriana Filipa Tabęckiego – Tango Attack. Stworzona przez artystów atmosfera pozwala choć na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości i zanurzyć w porywający świat tanga, w którym pobrzmiewa nastrój zadumy i tęsknoty
Magdalena Grzybowska, Opera Lovers