Ładowanie Wydarzenia
21
maj
wtorek

Trzy ostatnie symfonie Mozarta / Wiedeń

21 maja @ 18:30 - 20:00
  • To wydarzenie minęło.

Hofburgkapelle – Wiedeń

Trzy ostatnie symfonie Mozarta

39. Symfonia Es-dur (KV 543)

1. Adagio – Allegro
2. Andante con moto
3. Menuetto e Trio
4. Allegro

40. Symfonia g-moll (KV 550)

1. Molto allegro
2. Andante
3. Menuetto
4. Allegro assai

 

********

41. Symfonia C-dur (KV 551)

1. Allegro vivace
2. Andante cantabile
3. Menuetto: Allegretto
4. Molto allegro

Wykonawcy:

Orkiestra Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej
Musicae Antiquae Collegium Varsoviense

Dyrygent:
Adam Banaszak


Latem 1788 roku Wolfgang Amadeus Mozart ma 32 lata. Za trzy i pół roku nie będzie już żył. Jeśli wykluczymy teorie spiskowe o tym, że zamorduje go zazdrosny o talent Antonio Salieri, lub że padnie ofiarą spisku swoich współbraci z loży masońskiej, to w tym punkcie na osi czasu Mozart nie przeczuwa nawet, że pisze swoje ostatnie trzy symfonie.

Nawyk ich pisania towarzyszył mu przez całe życie. Swoją pierwszą skomponował jako ośmiolatek. To jasne, że był genialnie uzdolniony, a skala jego talentu trudna jest do przecenienia. Wzrastał jednak też w tradycji tzw. partimento, szkoły improwizacji i harmonii, która już na wstępie dawała tak wiele, że życie wunderkinda było dużo prostsze, a pisanie symfonii nie było zarezerwowane wyłącznie dla natchnionych.
Jednak trzy ostatnie symfonie to coś jeszcze innego. Czy to przypadek, że akurat te stały się ostatnimi? Niezmiernie kusząca jest idea Nikolausa Harnoncourta, ojca-założyciela nurtu wykonawstwa historycznego, sugerująca ich interpretację jako jednej całości. Przemawia za tym szereg argumentów. Symfonia Es-Dur rozpoczyna się powolnym wstępem, którego dwie kolejne symfonie nie mają. Jej finał jest wspaniały, ale nie aż tak brawurowy jak rozbudowany i genialny finał ostatniej Symfonii C-Dur. Środkową częścią tak rozumianego tryptyku jest Symfonia g-moll, skontrastowana nastrojem i charakterem.
Tonacje przemawiają swoim kodem. Zrozumienie jego znaczenia i symboliki jest kluczem do interpretacji muzyki całego osiemnastego (i nie tylko osiemnastego!) stulecia. Es-dur to tonacja zarezerwowana dla spraw boskich, jej trzy bemole symbolizują Trójcę Świętą, doskonałość. Tonacja g-moll to żal, lament, strata. C-dur to czyste światło, naturalna radość, proste szczęście.
Wstęp do symfonii Es-dur to stwarzanie świata! W tej tonacji zasadniczo utrzymany jest też, powstały trzy lata później, Czarodziejski flet. Tutaj jednak trzy bemole nawiązują do mistycznej dla wolnomularzy liczby trzy. Pamina w Czarodziejskim flecie swój przejmujący lament wyśpiewa w g-moll.

Jeśli rzeczywiście chcemy rozpatrywać te trzy symfonie jako cykl, to nowe tropy pojawiają się także na nieoczywistych granicach między światłem a ciemnością, radością a rozpaczą, nadzieją i tęsknotą. Omawiane dzieła powstały w przeciągu kilku tygodni, między czerwcem a sierpniem 1788 roku i – co ciekawe – przy ich tworzeniu Mozart nie był zobligowany żadnym zamówieniem. Dlaczego tworzył „do szuflady”? Na poczet przyszłych zamówień, a może osobiście, intymnie i „dla siebie”? Czy myślał wtedy o stworzeniu cyklu składającego się z dwunastu ogniw?
A może idea takiego tryptyku jest naciągana? Równie dobrze uznać można, że mamy przed sobą trzy niezależne od siebie arcydzieła. W twórczości Mozarta mamy jeszcze jeden przykład takiej dyskusyjnej trylogii. Mowa o Così fan tutte, Weselu Figara i Don Giovannim. Dzieła te łączy osoba librecisty, Lorenzo Da Ponte. Często określa się je mianem trylogii Mozart-Da Ponte. Mimo, że każda z oper porusza inną problematykę, w pewien sposób energie tych dzieł nachodzą na siebie, prowadząc swoisty muzyczny dialog. W myśl najodważniejszych interpretacji Hrabia z Wesela, Don Giovanni oraz Don Alfonso z Così to ta sama postać. Niezależnie od tych możliwych znaczeń każda z bohaterek dzisiejszego wieczoru stanowi samodzielną i skończoną całość. Johannes Brahms – największy symfonik kolejnego stulecia – widział w nich doskonałość i wizję, która daleko wykraczała poza I Symfonię Beethovena. Wszak Symfonia g-moll otwiera drzwi do nowej emocjonalnej epoki, muzycznego romantyzmu!

Słynna, analizowana po tysiąckroć fuga sublimująca materiał tematyczny w jedną całość wieńczy Symfonię C-dur w sposób olśniewający. Na jej przeciwległym biegunie leży pisana przez Mozarta w tym samym czasie XVI sonata fortepianowa, utrzymana również w tonacji C-dur. Jej przydomek to Sonata facile i rzeczywiście dziś grają ją uczennice i uczniowie w szkołach muzycznych pierwszego stopnia. Czy na pewno są to przeciwległe bieguny? Być może to ten sam archipelag… W przypadku symfonii podtytuł Jowiszowa nie pochodzi od Mozarta, a od impresaria, jest zabiegiem reklamowym. Coda z pięcioma kontrapunktycznie opracowanymi tematami może zwieść nas na manowce. A gdyby tak zamiast Jowisza, boga nieba piorunów, jako podtytuł dać to samo facile co w sonacie fortepianowej?

Jak często wykonywanie muzyki Mozarta przypomina nam o tym, że piękno leży blisko prostoty! Że w ograniczeniach stylu, tonacji, formy i tak można znaleźć nieograniczone przestrzenie twórczej wolności. Niewiele jest utworów w historii muzyki, które stawiają poprzeczkę wykonawcom tak wysoko. Dzisiejszy wieczór to probierz naszego rzemiosła, ale też naszych umiejętności, wiedzy, fantazji, finezji i… dobrego smaku. Olga Tokarczuk w swym porywającym odczycie noblowskim mówiła: „Marzą mi się wysokie punkty widzenia i szerokie perspektywy, w których kontekst wykracza daleko poza to, czego moglibyśmy się spodziewać. Marzy mi się język, który potrafi wyrazić najbardziej niejasną intuicję, marzy mi się metafora, która przekracza różnice kulturowe, i w końcu gatunek, który stanie się pojemny i transgresyjny, a jednocześnie ukochają go czytelnicy. Marzy mi się także nowy rodzaj narratora – „czwartoosobowego”, który oczywiście nie sprowadza się tylko do jakiegoś konstruktu gramatycznego, ale potrafi zawrzeć w sobie zarówno perspektywę każdej z postaci, jak i umiejętność wykraczania poza horyzont każdej z nich; który widzi więcej i szerzej, który jest w stanie zignorować czas”.

W pewnym sensie wykonując dziś symfonię Mozarta stajemy się takim wymarzonym narratorem. Uważnie, z szacunkiem, fascynacją i dbałością o każdą z perspektyw prowadząc narrację muzyczną, z poszanowaniem jej praw i gramatyki.

Szczegóły
Data 21 maja
Czas 18:30 - 20:00
Miejsce wydarzenia
Hofburgkapelle
Adres: Hofburg - Schweizerhof
1010 Wien, Austria

+ Google Map