Koncert Stanisława Daniela Kotlińskiego i Marca Balderiego w Zamku Królewskim w Warszawie

Artyści zaprezentowali publiczności najpiękniejsze melodie włoskie Francesco Paolo Tostiego.

Stanisław Daniel Kotliński (bas-baryton) i Marco Balderi (fortepian) w ramach cyklu Warszawskiej Opery Kameralnej Recitale mistrzowskie, przybliżyli postać włoskiego kompozytora Francesca Paola Tostiego. Wspomniany artysta, który cieszył się uznaniem Verdiego i Pucciniego!, skomponował ok. 500 pieśni mających formę zbliżoną do arii. Ich popularność we Włoszech bywa porównywana ze sławą piosenek Beatlesów. Pieśni Tostiego miał w repertuarze Luciano Pavarotti; wykonuje je do dziś na recitalach Andrea Bocelli. Obaj przygotowali wybrane przez siebie utwory właśnie z Marco Balderim. Pavarotti dał z Balderim 40 recitali z programem składającym się wyłącznie z kompozycji Tostiego.

Koncert Kotlińskiego i Balderiego w Zamku Królewskim w Warszawie był prezentacją płyty z utworami tego nieznanego w Polsce kompozytora (Tosti. Romanza da salotto Italiana. Kotliński, Balderi). Artyści przedstawili 12 z 21 utworów znajdujących się na CD, wydanym przez Dux.

Stanisław Daniel Kotliński podjął się podwójnego zadania. Między utworami opowiadał o Tostim. Przed każdą pieśnią czytał też w całości jej tłumaczenie na język polski. Są to bardzo emocjonalne teksty: „Upajam się, gdy patrzysz na mnie. Umieram, gdy słyszę twój głos” (Malìa/Oczarowanie); „Wyjechać, to jakby trochę umrzeć” (Chanson de l’Adieu/Pieśń pożegnalna); „Kiedyś utracę mój sen i ciebie” (Tristezza/Smutek).

Malìa w dosłownym tłumaczeniu to nie oczarowanie, a czary. Tę pieśń Tosti zadedykował jednemu z braci Reszke.

Z ciekawostek przytoczonych przez Stanisława Kotlińskiego zapamiętałam, że Tosti, już jako obywatel brytyjski, podejmując w Londynie Carusa, napisał dla niego pieśń „Przyjdź”.

Kiedy przygotowywał gwiazdę Covent Garden Nellie Melbę do roli Aidy, będąc w Wenecji, wypłynął z nią na lekcję gondolą. Natychmiast ruszył za nimi sznur gondoli i zaimprowizowany koncert zakończył się na pl. Świętego Marka. Tosti z Melbą spróbowali potem powtórzyć ten performance na Tamizie, ale w Londynie nikt na nich nie zwracał uwagi.

To był ciekawy i pełen wrażeń wieczór, zawierający niezaprzeczalne walory poznawcze. Stanisławowi Kotlińskiemu słowa uznania należą się nie tylko za interpretację, ale też za wyjście obronną ręką z karkołomnego połączenia śpiewania z opowiadaniem.

Fot. Jarosław Budzyński

Źródło: https://www.segregatoraliny.pl/kotlinski-balderi-warszawska-opera-kameralna/

Skip to content