Mozart z Barańczakiem 13 maja 2019

Nowa inscenizacja opery „Wesele Figara” emanuje humorem i lekkością. Muzyka znana na całym świecie została połączona z doskonałymi tłumaczeniami Stanisława Barańczaka, który trochę przerobił oryginalny tekst Da Ponte na polską modłę. Wstawił swojskie odzywki w stylu „tercet imbecyli”, a jego dialogi skrzą się rymowanym żartem, gdy np. jeden z bohaterów śpiewa „nie wszystkie łepetyny mają niewinne miny”. Również pomysły reżyserskie skłaniają do śmiechu, bo XVIII-wieczne postacie z kręgu arystokracji zachowują się jak na studenckiej prywatce. I do tego zatrudniono sześciu przystojnych tancerzy, którzy epatują nagimi torsami, symbolizując typowo męskie instynkty. A to wszystko jest tylko oprawą dla genialnych arii, duetów i ansambli śpiewanych przez młodych wokalistów, których umie wynajdywać dyrektorka Warszawskiej Opery Kameralnej Alicja Węgorzewska. Dawno stary Mozart nie był taki „odpatowy” jak w filmie „Amadeusz” Milośa Formana.

Bronisław Tumiłowicz

Skip to content