Nam się wydaje, że Mozart miał wieki, żeby komponować te swoje genialne dzieła. A on to robił w biegu, uwikłany w różne życiowe sprawy, w chorobie, człowiek z krwi i kości – zauważa dyrygent Stefan Plewniak. Od 9 czerwca do 6 lipca 2019 r. w Warszawie trwa festiwal muzyki Wolfganga Amadeusza Mozarta od 29 lat organizowany przez Warszawską Operę Kameralną.
Festiwal rozpoczął się galą w Teatrze Polskim. I od razu niespodzianka. Zamiast największych gwiazd – świetni, młodzi artyści, niektórzy dopiero wchodzący na sceny operowe. Stefan Plewniak, dyrygent, który poprowadził orkiestrę instrumentów dawnych MACV w dniu inauguracji festiwalu, wyjaśnił, że to bardzo świadomy zamysł – i niejako apel, aby częściej dawać właśnie młodym szansę i wyzwania. Chciałby, żeby właśnie WOK był kuźnią talentów ale też sceną przyjazną młodym. My dodajemy – każda scena taka powinna być, więc dobrych przykładów nigdy za wiele.
Gala to oczywiście tylko przedsmak festiwalu. Alicja Węgorzewska, dyrektor WOK, zapowiedziała 42 wydarzenia w siedzibie ul. Solidarności 76b, w Sali Złotej Zamku Królewskiego i w innych przestrzeniach, jak choćby Muzeum Jana III Sobieskiego w Wilanowie. Słowem – w czerwcu i lipcu miasto będzie opanowane przez muzykę Mozarta.
Na początek zaś – premiera „Czarodziejskiego fletu” – już 13 czerwca (spektakle: 14, 15, 16 czerwca) 2019 r. Wywiad ze scenografem, Rafałem Olbińskim możecie obejrzeć na naszym kanale na YouTube. To właśnie on zauważył, że Dziecko w Mozarcie było do końca i – według Olbińskiego – w tym między innymi należy upatrywać magicznej aury jednej z jego najważniejszych oper, która dla scenografa jest prawdziwym wyzwaniem, szczególnie dla surrealisty, a Rafał Olbiński w tej stylistyce, odrealnionej, pełnej głębokich, różnorodnych znaczeń, czuje się najlepiej.
Wtóruje mu Marcin Łobacz, kostiumograf: Czarodziejski flet to magiczna ucieczka do krainy dzieciństwa – do baśni braci Grimm czy Hansa Christiana Andersena. Dla projektanta mody opera to spełnienie marzeń, bo tu uciekamy od projektów komercyjnych i dajemy się ponieść wyobraźni. A już projektowanie dla Królowej Nocy! Kto by nie chciał! – ekscytuje się Łobacz, doskonale ubierając w słowa swój artystyczny zamysł. Kończy jednak dobrą pointą: dobry kostium jest jak dobra sztuka – dobrej sztuki się nie opowiada tylko się ją kontempluje. Gdyby każdy widz odnalazł w sobie cząstkę dziecka i zapomniał o okrutnym zewnętrznym świecie – to mój osobisty cel – deklaruje Marcin Łobacz.
W tym spróbuje pomóc Giovanny Castellanos, kolumbijski reżyser, który studiował w Krakowie i asystował Krystianowi Lupie, Jerzemu Stuhrowi czy Andrzejowi Wajdzie. Synonimy do „Czarodziejskiego fletu”? Bajkowość, kolor, surrealistyczny świat, świat masoński, powaga tajemniczej instytucji, puszczanie oka do publiczności. Castellanos podkreśla, że ta opera to precyzyjnie skonstruowane dzieło, a muzyka niesie wszystkie wątki. – Mozart jest doskonały teatralnie, wyczuwa nie tylko śpiewaka, ale człowieka i aktora, dał więc w tej operze narzędzia do realizacji wszystkich zadań, wszystko jest doskonale wpisane w nutach. Nasze zadanie to obudzić i rozpalić ludzi, żeby wszystko było dynamiczne – podkreśla Castellanos.
Marcin Sompoliński, kierownik muzyczny zwraca jednak uwagę, że „Czarodziejski flet” to nie zabawa, to odpowiedzialność i pokora. – Z jednej strony mamy wielkie ograniczenia i wymogi, ale z drugiej – one nie krępują artystycznej inwencji – zauważa. – Pod warunkiem, że śpiewacy są świetnymi rzemieślnikami i osobami wysoce kreatywnymi. Dodam jeszcze, że teraz wszystkie dzieła Mozarta w WOK są wykonywane na instrumentach dawnych, co nam pracę bardzo ułatwia, bo to są instrumenty z epoki kompozytora – dodaje Sompoliński.
Co do śpiewaków – zdaje się, że rozumieją swoje zadania w spektaklu. – Są we mnie pokłady frywolności, które zamierzam pokazać na premierze – mówi pół żartem, pół serio Artur Janda (Papageno). Aleksandra Żakiewicz (Papagena) dodaje: – To nie tylko faktycznie barwny spektakl, ze względu na kostiumy, scenografię. Mamy też pełną paletę barwnych postaci, charakterów, no i brzmienie orkiestry. Aleksander Kunach, drugi Tamino za to zauważa, czego naprawdę nauczył go Mozart: – Gdy zaproponowano mi tę rolę pierwszy raz, pomyślałem – tak ma być! To rola dla mnie, kto jak kto, ale ja powinienem tę rolę grać! Z każdym kolejnym spektaklem pokorniałem. I to nie będzie bajka, to opowieść o prawdzie. Mam nadzieję, że ją państwo dostrzegą.
Nas – poza premierą „Czarodziejskiego fletu” i pozostałymi operami, jak “Idomeneo, król Krety” czy “Wesele Figara” – ciekawią inne wydarzenia festiwalu – koncerty z udziałem orkiestry kameralnej Amadeus pod dyrekcją Agnieszki Duczmal, Meccore String Quartet czy Elbląskiej Orkiestry Kameralnej pod batutą Marka Mosia. Poza tym będą wydarzenia towarzyszące jak Włoskie koło kwintowe, Cafe Mozart, czy częściowo improwizowany, z udziałem publiczności Mozartowski Five O’clock, który poprowadzi Jerzy Snakowski. Będzie też nowa inicjatywa Meet the Musician, czyli spotkania z muzykami po koncertach. – Staramy się likwidować ścianę między nami a widzami, żeby poznali nie tylko dzieła, ale i ludzi, którzy je wykonują – mówi Marcin Sompoliński, dodając, że te spotkania przewidziane są nawet na godzinę rozmowy. Dość czasu, żeby ścianę przynajmniej mocno naruszyć.
Źródło: http://prostoomuzyce.pl/dziecko-w-nim-bylo-do-konca-zaczyna-sie-29-festiwal-mozartowski