Mozart Galowy 12 czerwca 2019

Publiczność gali była zadowolona i często dawała temu wyraz oklaskując nie tylko muzyków i śpiewaków produkujących się na scenie, ale także parę prowadzącą ten uroczysty koncert. Mówiąc o wstrząsie mam na myśli estetyczne wrażenia pod wpływem dekoracji sceny teatru. Pełno tu było jakichś niegustownych kolumn z elementami roślinnymi, wnętrze sceny zwieńczono sztucznym żywopłotem oraz ekranem, na którym dodatkowy żywopłot był wyświetlany. W centrum tej wideo instalacji pojawiała się sylwetka jakiegoś młodego człowieka w surducie z podniesionym palcem wskazującym, zapewne była to podobizna samego Mozarta. Gdy natomiast dochodziło do wykonania jakiejś smutnej lub lirycznej arii, wtedy w tle pojawiał się krajobraz z drzewami uginającymi się w podmuchach wiatru. Gdyby jednak pominąć tę kiczowatą zastawę, to mieliśmy do czynienia z bardzo przyzwoitym i stojącym na wysokim szczeblu wykonawczym koncertem, a konkretnie z wiązanką kilkunastu numerów z popularnych oper. Najpierw były to fragmenty Czarodziejskiego fletu, później Don Giovanniego, wreszcie Idomeneo i Wesele Figara. Zaproszono bardzo dobrych solistów, dla których śpiewanie pięknej muzyki nie jest tylko realizacją partytury, ale okazją do pokazania swojego talentu wokalnego i aktorskiego. Orkiestra MACV pod dyrekcją szalenie ruchliwego Stefana Plewniaka, któremu przypadła także rola pokierowania niewielkim chórem przygotowanym przez Krzysztofa Kusiel-Moroza, grała poprawnie, choć bez wielkiego uduchowienia. Ten brak nadrabiali śpiewacy. Wszystkie panie były młode, piękne, szczupłe i wysokie. Każda z nich pokazała się w dwóch bardzo atrakcyjnych długich sukniach. Wszyscy Panowie natomiast okazali się przystojni, męscy, eleganccy i z… włosami. Do takiego standardu wizualnego wykonawców przyzwyczaiła nas już Warszawska Opera Kameralna. Najlepiej wokalnie zaprezentowała się para Michał Partyka – baryton i Aleksandra Kubas-Kruk – sopran. Zaśpiewany przez nich duet La ci darem la mano z Don Giovanniego był po prostu piękny. Partyka z bardzo charakterystyczną twarzą brzydala rewelacyjnie pasował do roli legendarnego uwodziciela, bo z pewnością kobiety dają się skusić mężczyznom mającym w sobie coś niezwykłego. Doskonale ukazały swoje możliwości wokalne dwa kolejne soprany, Edyta Piasecka, która niestety jako jedyna korzystała na scenie z nut. Natomiast Rusłana Koval, w słynnej arii Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu choć trafiała idealnie precyzyjnie we flautetach i koloraturowych figuracjach, potraktowała swój występ zanadto siłowo. Poprawnie wypadł jedyny tenor Emil Ławecki, który chyba nie jest wymarzonym śpiewakiem Mozartowskim. Gorsze walory głosowe, mniejszą nośność i „mgiełkę” w brzmieniu odnotować trzeba było u barytona Jevgenija Chrebtova, który jednak swoje słabości niwelował doskonałą swobodą i grą aktorską. Stawkę solistów uzupełniali występujący w ansamblach sopran Ewelina Osowska i bas Grzegorz Żołyniak. Ciekawy był wybór fragmentów oper, pozwalający rozkoszować się zarówno w popisach solowych, jak i duetach, tercetach i większych ansamblach z udziałem chóru. Co ciekawe podczas Festiwalu Mozartowskiego w głównych rolach w Czarodziejskim flecie czy Weselu Figara usłyszymy zupełnie innych śpiewaków, co oznacza, że WOK, mimo iż znacznie „odchudzona” personalnie ma jednak jeszcze spore rezerwy kadrowe, złożone głównie z bardzo młodych wykonawców. Dyrektorka opery Alicja Węgorzewska zapowiedziała już kolejny 30. Festiwal Mozartowski za rok, gdzie główną premierą będzie nowa inscenizacja Don Giovanniego. Powodzenia.

Joanna Tumiłowicz

Źródło: http://maestro.net.pl/index.php/8693-mozart-galowy

Skip to content